Wychowałam pijawki, które chcą wyssać ze mnie ostatni grosz. Dzieci podawały mi pomocną dłoń po to, by wziąć ode mnie kasę

Wszystko zaczęło się od małych próśb – tu pożyczka na studia, tam wsparcie na wynajem. Wydawało się, że to chwilowe, że dzieci staną na nogi i przestaną przychodzić z wyciągniętą ręką. Jednak im więcej dawałam, tym większe stawały się ich wymagania…

Po latach okazało się, że każda pomoc, jaką otrzymywałam od moich dzieci, miała ukryty cel. Niby drobne przysługi, niby zmartwione twarze i słowa wsparcia, a wszystko po to, by wyciągnąć ode mnie ostatni grosz. Tak naprawdę nie liczyło się dla nich nic, oprócz zysku, który mogliby ze mnie mieć…

Słodka iluzja rodzinnego wsparcia

Zawsze byłam matką, która robiła wszystko, co w jej mocy, by zapewnić dzieciom lepsze życie. Pracowałam dniami i nocami, odkładałam pieniądze, by każde z nich miało start na przyszłość. Pomogłam im stanąć na nogi, opłaciłam szkoły, potem dorzucałam na wynajem mieszkań, byleby tylko miały szansę na lepsze życie. Nigdy nie sądziłam, że dobroć wróci do mnie w tak gorzki sposób.

Pierwsze problemy zaczęły się, gdy najstarsza córka, Ania, zaczęła mieć problemy z wynajmem mieszkania. Wtedy jeszcze naiwnie wierzyłam, że naprawdę mnie potrzebuje. Pożyczyłam jej pieniądze na zaległy czynsz i obiecałam wsparcie, gdyby sytuacja miała się powtórzyć. Ale to nie był jednorazowy wypadek.

Od drobnych pożyczek do wielkich oczekiwań

Ania szybko przywykła do myśli, że „mama pomoże”. Nawet nie zauważyłam, kiedy przestała starać się samodzielnie radzić z finansowymi problemami. Wkrótce pojawili się i pozostali – młodszy syn Michał potrzebował funduszy na rozwój biznesu, który rzekomo miał przynieść ogromne zyski, a najmłodsza, Kasia, pilnie potrzebowała „drobnej” pożyczki na zagraniczny wyjazd.

Nie tylko wciąż pożyczali, ale też coraz częściej zaczęli przychodzić do mnie pod pretekstem pomocy. Najpierw były to drobne przysługi – Ania zaproponowała, że zrobi mi zakupy, Michał chętnie odprowadzał samochód na przegląd. Wszystko brzmiało dobrze, dopóki nie zobaczyłam, że rachunki zaczęły przychodzić na moje nazwisko. I to nie były zwykłe zakupy, a drogie gadżety, które tylko im były potrzebne!

Manipulacja ukryta za pozorną troską

Kiedy w końcu zwróciłam im uwagę, że nie mogę dłużej finansować ich wydatków, wybuchła prawdziwa awantura. Ania oskarżyła mnie o brak zrozumienia, Michał rzucił sarkastycznym komentarzem, że „przecież zawsze mówię o tym, jak ważna jest rodzina”. Kasia natomiast zaczęła się rozczulać i twierdzić, że tylko ja mogę jej pomóc.

Po każdej kłótni obiecywali poprawę, ale ta poprawa nigdy nie nadchodziła. Wkrótce nawet ich telefony stały się sygnałem alarmowym, bo za każdym razem wiedziałam, że chodzi o pieniądze. Kiedy znowu pojawił się Michał, powiedział, że potrzebuje pomocy na spłatę kredytu. Tłumaczył się, że bez tego zostanie bez pracy i nie będzie miał gdzie mieszkać. Zawahałam się, ale w końcu zmiękłam – dałam mu pieniądze.

Kiedy słowa wsparcia tracą znaczenie

Sytuacja powtarzała się miesiącami, aż do pewnego wieczoru, gdy przez przypadek podsłuchałam rozmowę Kasi z jej przyjaciółką. Śmiała się, że „znowu wyciągnęła kasę od starej”. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Cała prawda o ich intencjach trafiła mnie jak grom. Kiedy następnego dnia zaczęłam rozmowę, na wierzch wyszły wszystkie ich prawdziwe uczucia. To nie była pomocna dłoń – to była manipulacja, by zyskać korzyść finansową.

Powiedziałam im wtedy, że skończyły się moje „pożyczki” i „pomocne dłonie”. I wtedy usłyszałam najgorsze – Ania bezczelnie zasugerowała, że może powinnam pomyśleć o zapisaniu im mieszkania „za życia”, skoro tak bardzo o nich dbam. Wtedy dotarło do mnie, że jedynym, na czym im zależy, jest zysk.

Czy wsparcie powinno mieć swoją cenę?

To, co odkryłam, było bolesne. Moje własne dzieci, zamiast być dla mnie wsparciem, stały się pijawkami, które tylko chciały wyssać ze mnie ostatnie zasoby. Każdy ich gest, każdy uśmiech – wszystko było jedynie grą, byleby zyskać więcej. Odcinając ich od finansowej pomocy, podjęłam decyzję trudną, ale konieczną.

Czy spotkaliście się z podobną sytuacją? Czy sami byście przerwali taką relację, czy może wciąż próbowalibyście dawać szansę? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

You might also like

Comments are closed.

error: Zakaz kopiowania treści!