Miałam dość biedowania i jedzenia najtańszych parówek, więc skłamałam, by dostać pracę. Karma szybko do mnie wróciła

Kiedy życie na skraju ubóstwa zaczyna przytłaczać, człowiek jest w stanie zrobić wiele, by poprawić swoją sytuację. Tak właśnie było ze mną – zbyt wiele miesięcy jedzenia najtańszych parówek i patrzenia na rachunki, które rosły z każdym dniem, zrobiło swoje. W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam zrobić coś, co wcześniej było dla mnie nie do pomyślenia…

Nie wiedziałam, że to kłamstwo, które miało otworzyć drzwi do lepszego życia, sprowadzi na mnie poważne konsekwencje. Jednak gdy już zaczęłam swoją nową pracę, sprawy szybko przybrały niespodziewany obrót…

Początek z kłamstwem

Moje życie przez ostatnie lata nie było kolorowe. Wychowanie dwójki dzieci w pojedynkę i próba wiązania końca z końcem były nie lada wyzwaniem. Każdy dzień wyglądał podobnie – rano zabierałam dzieci do szkoły, a potem pędziłam do kolejnej pracy, za którą ledwo płacono. Każda złotówka miała swoje przeznaczenie, a jedyną przyjemnością było kilka minut w fotelu przy herbacie po długim dniu. W końcu doszłam do wniosku, że nie wytrzymam dłużej tej sytuacji. Musiałam coś zmienić, choćby to oznaczało posunięcie się do małego kłamstwa.

Nowa praca – nowe możliwości?

Na jednej z ofert pracy zobaczyłam ogłoszenie o stanowisku asystentki zarządu w znanej firmie finansowej. Wymagania były wysokie, ale pensja wydawała się jak z bajki. Wiedziałam, że nie spełniam wszystkich oczekiwań, ale zaryzykowałam. Dodałam w CV kilka umiejętności, których nigdy tak naprawdę nie miałam okazji przetestować. W rozmowie kwalifikacyjnej byłam pewna siebie, choć serce biło mi jak młot. Zaskoczyło mnie, gdy powiedzieli, że jestem idealna i mogę zacząć od poniedziałku. Pomyślałam wtedy, że nareszcie moje życie zaczyna się zmieniać.

Pierwsze dni – początek problemów

Zaraz po rozpoczęciu pracy szybko odkryłam, że moja codzienność nie będzie taka prosta, jak sobie wyobrażałam. Mój szef okazał się wyjątkowo wymagający i szybko zaczął sprawdzać moje „umiejętności”. Każdego dnia miałam za zadanie opracowywać raporty, których nigdy wcześniej nie robiłam. Rano czułam się, jakbym miała biec przez pole minowe – jedno drobne potknięcie i cała prawda mogła wyjść na jaw. Wieczorami spędzałam godziny, próbując się uczyć tego, co powinnam była już dawno umieć.

Atmosfera robi się gęsta

Kilka tygodni później zaczęłam dostrzegać, że moi koledzy zaczynają patrzeć na mnie dziwnie. Początkowe uśmiechy i życzliwość zamieniły się w chłodne spojrzenia i ciche szeptanie za moimi plecami. Podejrzewałam, że ktoś może coś podejrzewać, ale starałam się to ignorować. Sytuacja jednak zaczęła się pogarszać, gdy szef zauważył błędy w jednym z moich raportów. Wezwał mnie na rozmowę i powiedział, że od moich umiejętności zależy dobro firmy, więc nie mam prawa popełniać takich pomyłek.

Przełomowa chwila

Byłam na krawędzi załamania, ale nie mogłam sobie pozwolić na stratę tej pracy. Sytuacja zaostrzyła się, gdy pewnego dnia jeden z kolegów z pracy, Maciej, podszedł do mnie i rzucił kąśliwą uwagę, że „wcale nie wyglądam na eksperta, którym chwalę się w CV”. Nie odpowiedziałam, ale wewnętrznie wiedziałam, że nie zdołam długo ukrywać prawdy. Tymczasem szef wyznaczył mi zadanie, którego w żaden sposób nie potrafiłam rozwiązać. Nie spałam całą noc, próbując zrozumieć skomplikowane tabele, ale w końcu musiałam poprosić o pomoc kolegę.

Zdradliwy finał

Okazało się, że Maciej tylko czekał na taką sytuację. Kiedy zgłosiłam się do niego po pomoc, obiecał, że wytłumaczy mi, jak wszystko działa, jeśli… wyjawię mu prawdę. Wiedziałam, że jestem w pułapce. Miałam do wyboru dwa wyjścia: przyznać się i ryzykować utratę pracy lub dalej udawać, licząc, że uda mi się jakoś wybrnąć. W końcu, po wielu wahaniach, wyznałam mu prawdę, licząc na jego wsparcie.

Niestety, Maciej okazał się zupełnie inny, niż myślałam. Nie tylko zdradził mój sekret, ale jeszcze przedstawił to w taki sposób, że wyglądałam jak oszustka, która świadomie wprowadziła firmę w błąd. Nazajutrz zostałam wezwana na rozmowę z szefem i poinformowana, że moje „umiejętności” w żaden sposób nie pokrywają się z tym, co zawarłam w CV.

Karma powraca

Tak, karma wróciła do mnie szybciej, niż się spodziewałam. Ostatecznie straciłam pracę, którą zdobyłam przez kłamstwo, i wróciłam do punktu wyjścia. Choć żałuję tego kłamstwa, nauczyłam się, że krótkoterminowe rozwiązania często przynoszą tylko jeszcze większe problemy.

A wy jak byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

You might also like

Comments are closed.

error: Zakaz kopiowania treści!