Matka postanowiła, że wybierze mi dobrą żonę. Nie miałem nic do gadania, w dniu zaręczyn znałem tylko jej imię

Od dzieciństwa matka wiedziała, że chce dla mnie jak najlepiej. To ona wybierała, co będę jadł, gdzie pójdę do szkoły, a teraz… kogo poślubię. Kiedy oznajmiła, że znalazła mi żonę, sądziłem, że to żart. Ale dzień zaręczyn nadciągał, a ja wciąż znałem tylko jej imię…

Wydawało się, że matka wie, co robi. Ustaliła wszystko, od daty zaręczyn po menu na wesele. Nie miałem nic do powiedzenia, a dziewczyny nawet nie poznałem. W końcu nadszedł dzień, który miał zmienić moje życie na zawsze. Ale czy to naprawdę było życie, jakie sobie wymarzyłem…?

Moja matka wie najlepiej

Od kiedy pamiętam, moja matka zawsze podejmowała decyzje za mnie. Kiedy byłem dzieckiem, decydowała, jakie zabawki dostanę na urodziny, kiedy pójdziemy na wakacje i z kim się będę przyjaźnić. Nawet, kiedy dorosłem, nie mogłem się od tego uwolnić. Matka zawsze uważała, że wie najlepiej. Jej kontrola nad moim życiem była niepodważalna, a ja… chyba się do tego przyzwyczaiłem. Może dlatego, kiedy oznajmiła, że znalazła mi żonę, nie zaprotestowałem. Może zresztą powinienem był?

Zaczęło się niewinnie. Matka zaczęła mi opowiadać o „znajomej rodziny”, która ma córkę w odpowiednim wieku. Tylko jedno mi w głowie dźwięczało: „odpowiedni wiek”. Bo czy cokolwiek więcej się liczyło? Matka mówiła o niej w samych superlatywach – ładna, wykształcona, z dobrej rodziny. Wszystko to brzmiało jak oferta z katalogu, jakbym miał wybrać model nowego samochodu, a nie przyszłą żonę. Ale zamiast wyboru, już było postanowione.

Zaręczyny bez emocji?

Kiedy dzień zaręczyn zbliżał się wielkimi krokami, czułem coraz większy niepokój. Nie znałem jej, nie widziałem na oczy, a nawet nie wymieniliśmy słowa. Znałem jedynie jej imię – Anna. W głowie kołatały mi myśli, co jeśli nie polubimy się? Co, jeśli nie będziemy mieli o czym rozmawiać? Może powinienem postawić się matce? Ale wtedy przypominałem sobie jej żelazną wolę i to, że od dziecka spełniałem jej życzenia. Przecież matka zawsze wiedziała najlepiej, prawda?

Kiedy nadszedł dzień zaręczyn, wszystko było perfekcyjnie zorganizowane. Rodzina Anny zjawiła się punktualnie, moja matka wyglądała na dumę wcieloną. A ja? Czułem się jak statysta w przedstawieniu, którego nie rozumiem. Anna była piękna – tego nie mogłem jej odmówić. Ale czy to wystarczało, by spędzić z nią resztę życia?

Pierwsze spojrzenie i…

Kiedy w końcu nasze spojrzenia się spotkały, nie czułem niczego nadzwyczajnego. Nie było iskry, nie było żadnej chemii. A może tylko za dużo myślałem? Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, a matki wymieniały pełne ekscytacji uwagi, zupełnie jakby to one były najważniejsze w tej chwili. Anna nie odezwała się słowem. Zdawała się równie zaskoczona jak ja.

„Czy to naprawdę się dzieje?” – pomyślałem. Oto siedzę przy stole z dziewczyną, którą widzę pierwszy raz, a za chwilę mam się jej oświadczyć. Bo tak postanowiła moja matka. Gdy padło pytanie, czy się zgadzam, czułem, jak cały pokój na mnie patrzy. Czułem presję.

„Tak” – powiedziałem, choć głos mi zadrżał. I wtedy coś się wydarzyło…

Zaskakujący zwrot akcji

Anna spojrzała mi głęboko w oczy, po czym powiedziała: „Przepraszam, ale nie mogę tego zrobić. Nie chcę tak żyć.” Wszystkie spojrzenia przeniosły się na nią. Moja matka niemal zemdlała. „Nie jestem gotowa na takie życie, nie chcę wyjść za mężczyznę, którego nie znam.”

Nastała chwila ciszy, po której matka Anny wstała, szepnęła coś swojej córce do ucha i wybiegły z pokoju. Zrobiło się gorąco. Moja matka patrzyła na mnie, jakbym to ja miał być winny tej katastrofy. Ale ja… czułem dziwne poczucie ulgi.

Prawda wyszła na jaw

Okazało się, że Anna była już w kimś zakochana, a ten układ małżeński był dla niej tylko formą ucieczki przed rodziną, która chciała ją zmusić do ślubu. Przez lata żyła pod presją i nie wytrzymała napięcia. Dzień zaręczyn stał się dla niej chwilą wyzwolenia. Matka, choć początkowo była wściekła, w końcu przyznała, że może faktycznie popełniła błąd. A ja? Zrozumiałem, że czas wziąć życie w swoje ręce i nie pozwalać nikomu decydować za mnie. Czasem trzeba przejść przez chaos, by odnaleźć spokój.

A wy, co sądzicie o takim układzie? Czy dalibyście się tak zmanipulować? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

You might also like

Comments are closed.

error: Zakaz kopiowania treści!