Gościnność ma swoje granice – kolega męża ich nie rozumiał, więc postanowiłam go „zniechęcić” przy pomocy mojej nieznośnej siostry…

Kiedy kolega mojego męża, Bartek, poprosił o tymczasowy nocleg, pomyślałam: „Czemu nie? Kilka dni gościny to nie problem”. Ostatecznie każdy może mieć trudny moment w życiu, a my mieliśmy w domu wystarczająco miejsca. Niestety, Bartek miał zupełnie inne plany. Jego „tymczasowy” pobyt zmienił się w tygodnie, a później w miesiące.

Od samego początku coś mnie niepokoiło. Bartek zachowywał się, jakbyśmy byli jego służbą. Nigdy nie zapytał, czy może pomóc, nie wnosił do domu nic poza coraz większymi problemami. Wychodził rano, wracał późno, a po drodze zawsze „przypadkiem” zapominał, że może warto dorzucić się do rachunków. Mój mąż, jak to mąż – ufał koledze. „Daj mu trochę czasu, niedługo znajdzie pracę”, powtarzał.

Granice gościnności się wyczerpały

Szczerze mówiąc, moja cierpliwość skończyła się szybciej, niż się spodziewałam. Zwłaszcza że Bartek nie miał zamiaru zmieniać swojego stylu życia. Zamiast skupić się na szukaniu pracy, co wieczór zalegał na kanapie, oglądając nasze seriale, robiąc bałagan i marudząc na temat swoich „planów na przyszłość”, które nigdy nie miały szansy się ziścić. Dosłownie wprowadził się na stałe, a ja czułam się jak intruz we własnym domu.

Rozmawiałam o tym z mężem, ale każda próba rozwiązania sytuacji kończyła się kłótnią. „Bartek potrzebuje pomocy!”, „Nie możemy go wyrzucić na bruk!” – słyszałam ciągle. Moje prośby o bardziej zdecydowane kroki spotykały się z oporem. Zaczęłam tracić nadzieję, że cokolwiek się zmieni, ale wtedy wpadłam na genialny pomysł…

Wielki plan z siostrą w roli głównej

Moja siostra, Monika, to prawdziwa mistrzyni w byciu… nieznośną. Wiecznie narzekająca, hałaśliwa i zawsze mająca coś do powiedzenia, nawet kiedy nikt jej nie pyta. Wiedziałam, że jej wizyta będzie dla Bartka koszmarem. Postanowiłam ją zaprosić na „dłuższy” pobyt, mając nadzieję, że to ostatecznie zniechęci naszego niechcianego lokatora.

Gdy tylko Monika wprowadziła się z wielką walizką pełną kaprysów, zaczęły się prawdziwe sceny. Codziennie skarżyła się na coś nowego – „dlaczego on zajmuje całą kanapę?”, „czemu muszę czekać w kolejce do łazienki?”, „on znowu zostawił brudne naczynia w zlewie!”. Monika miała wyjątkowy talent do tworzenia konfliktów i choć z mężem już dawno przestałam ją zapraszać na dłużej, teraz była moją tajną bronią.

Bartka nie dało się uratować

Z każdym dniem atmosfera w domu stawała się coraz bardziej napięta. Monika była w swoim żywiole, a Bartek nie mógł znaleźć ani chwili spokoju. Narzekania, kłótnie i awantury stawały się codziennością. Bartek, który kiedyś z uśmiechem wchodził do naszego domu, teraz ledwo ukrywał irytację. W końcu przyszedł dzień, kiedy nie wytrzymał.

Po kolejnej kłótni z moją siostrą, Bartek spakował się w ekspresowym tempie. „Dzięki za wszystko, ale muszę ruszyć dalej, znajdę coś swojego” – powiedział, nie kryjąc wściekłości. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wiedziałam, że w końcu osiągnęłam swój cel. Monika w pełni odegrała swoją rolę, a ja mogłam wreszcie odetchnąć.


A jak Ty byś sobie poradził z takim gościem? Daj znać w komentarzach na Facebooku! 😄

You might also like

Comments are closed.

error: Zakaz kopiowania treści!