Teściowa zrzuciła na mnie całe przygotowania do świąt, bo jako jedyna nie mam dzieci. Myślała, że nie mam nic do roboty, ale tym razem się przeliczyła…

Kiedy teściowa oznajmiła, że to ja zajmę się całymi świętami, myślałam, że żartuje. W końcu, mimo że nie mam dzieci, wcale nie oznacza to, że czas płynie mi wolniej niż innym. Ale dla niej liczyło się tylko jedno – że skoro jestem „wolna”, mogę poświęcić czas na przygotowania dla całej rodziny…

Gdy wszyscy zjechali się do naszego domu, byłam gotowa, ale nie w taki sposób, jak teściowa sobie wyobrażała. Przygotowałam dla niej niespodziankę, która sprawiła, że sytuacja nabrała zgoła innego tempa…

Nowy pomysł na święta

Kiedy zadzwoniła teściowa, myślałam, że chce zwyczajnie porozmawiać. Okazało się jednak, że to nie była zwykła rozmowa. Oznajmiła, że to ja zajmę się całymi świętami – od przystrojenia domu, po przygotowanie wszystkich potraw. Według niej, skoro nie mam dzieci, to przecież mam „mnóstwo wolnego czasu”. A jej głos aż ociekał przekonaniem, że jestem jedyną osobą bez prawdziwych obowiązków. Przez chwilę oniemiałam – w końcu praca, dom i partner to także spore wyzwanie, ale przecież dla niej liczyło się tylko jedno: brak dzieci.

Planowanie „świątecznej niespodzianki”

Poczułam irytację, ale zamiast od razu wyrazić swoją frustrację, postanowiłam podejść do sprawy inaczej. Obiecałam, że przygotuję wszystko, ale w głowie już układałam plan, który miał nauczyć ją odrobiny pokory. Przez następne dni skupiałam się na tym, by każda rzecz była dopięta na ostatni guzik – dom posprzątałam, a potrawy przygotowałam wcześniej, by w dzień świąt wszystko było gotowe. Dzwoniła do mnie kilka razy, upewniając się, że na pewno pamiętam o każdym szczególe. Każde jej słowo tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że mój plan powinien być doskonały.

Dzień świąt – nie wszystko jest takie, jak się wydaje

Wreszcie nadszedł ten dzień. Dom był gotowy, stół nakryty, a goście zaczęli się schodzić. Teściowa weszła do kuchni i z wyraźnym samozadowoleniem przyglądała się wszystkiemu, czego dokonałam. Zanim jednak zaczęła mnie chwalić, a na to wyraźnie liczyła, wyjęłam z szafki listę rzeczy, które jeszcze miały zostać zrobione.

Wręczyłam jej tę listę i spokojnie wyjaśniłam, że mam dla niej coś specjalnego – do przygotowania jeszcze kilka potraw, z których dwie wymagały specjalnych składników, które „niestety” nie znalazły się w kuchni. Powiedziałam jej, że potrzebuję jeszcze, by zająć się dziećmi innych gości, ponieważ, jak sama stwierdziła, nie posiadam tej „opcji” w moim życiu. Wyraźnie zaskoczona spojrzała na listę i przeglądała ją z wyrazem twarzy, jakby nie dowierzała, że to się dzieje naprawdę.

„Jak to, ja mam się tym zająć?”

Teściowa poczuła, że coś jest nie tak. Zaczęła protestować, że przecież to ja miałam zająć się wszystkim, bo jestem „wolna”. Jednak przypomniałam jej, że to jej pomysł, aby święta były „w pełni rodzinne”. Dodałam, że skoro wszyscy mają przyjść, wszyscy powinni się angażować, a jako gospodyni mam prawo rozdysponować obowiązki tak, jak uważam za stosowne. W końcu nie ma powodu, by wszystko spadało na jedną osobę – szczególnie na kogoś, kto już i tak włożył w przygotowania ogrom pracy.

Rozstrzygnięcie

Na koniec zaproponowałam, że jeśli chciałaby, aby te święta wyglądały tak, jak sobie wyobraża, może podzielić obowiązki między innych członków rodziny, a wtedy wszyscy poczują się naprawdę zaangażowani. Teściowa próbowała jeszcze stawiać opór, ale widząc, że pozostali patrzą na nią z dezaprobatą, poddała się i rozdzieliła resztę obowiązków między siebie i innych gości. W tamtej chwili zobaczyłam na jej twarzy nie tylko zaskoczenie, ale i coś na kształt uznania – jakby zrozumiała, że popełniła błąd.

Na koniec, po całym zamieszaniu, święta okazały się znacznie spokojniejsze, niż ktokolwiek się spodziewał. Teściowa wyraźnie zapamiętała tę lekcję, a ja pierwszy raz od dawna poczułam się jak pełnoprawny członek tej rodziny – z prawem do szacunku i sprawiedliwego podziału obowiązków.

Co myślisz o tej historii? Jak byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

You might also like

Comments are closed.

error: Zakaz kopiowania treści!