Po powrocie z wakacji u kuzynki na wsi, dostałam paragon na 2000 zł. Potraktowała mnie jak zwykłą turystkę
Spędziłam wymarzone wakacje na wsi u mojej kuzynki, licząc na trochę spokoju i relaksu wśród natury. Na początku wszystko wyglądało idealnie – śniadania na świeżym powietrzu, wycieczki po okolicy i długie wieczorne rozmowy. Ale po powrocie do domu zderzyłam się z brutalną rzeczywistością…
Kilka dni po powrocie, kiedy zobaczyłam maila od kuzynki, aż zamarłam. Nie mogłam uwierzyć, że po wspólnym wypoczynku traktowała mnie jak… turystkę? Do wiadomości dołączyła rachunek na ponad 2000 zł za „pobyt i usługi dodatkowe”! Co się stało z naszą rodziną?…
Wakacje pełne niespodzianek
W tym roku zdecydowałam się spędzić kilka dni na wsi u mojej kuzynki, Anity. Mówiła, że od kiedy odziedziczyła dom po dziadkach, nie ma tam zbyt wielu gości. Pomyślałam, że to idealna okazja, by odpocząć od miejskiego zgiełku. Anita zapraszała mnie już od dawna, a ja w końcu postanowiłam skorzystać z jej oferty.
Z początku wszystko wydawało się jak z bajki. Cisza, spokój, piękne widoki. Anita była urocza, zaplanowała dla nas różne atrakcje – ognisko, wspólne wyjścia na spacery, a nawet zwiedzanie lokalnych winnic. O nic nie musiałam się martwić, bo wszystko miałyśmy na miejscu. Poczułam się, jakbyśmy wróciły do czasów, gdy byłyśmy dzieciakami bawiącymi się razem w ogrodzie.
Zaczyna się coś dziać…
Jednak po kilku dniach zaczęłam zauważać coś dziwnego. Anita zaczęła mówić o „kosztach życia na wsi”, podkreślając, jak dużo pieniędzy wydaje na utrzymanie domu. Co chwilę wspominała, jak drogie jest ogrzewanie, jak ciężko o dobre jedzenie i jak wysokie są rachunki za prąd. Wydawało mi się to dziwne, ale nie przejmowałam się tym za bardzo – może po prostu miała gorszy dzień.
Ostatniego dnia mojego pobytu zaczęła też opowiadać o „lokalnych turystach”, którzy wynajmują jej pokoje i płacą za dodatkowe usługi. Mówiła o tym, jak świetny biznes zrobiła z tego wiejskiego domu. „Wiesz, niektórzy zostawiają mi więcej pieniędzy niż w luksusowych hotelach!” – zażartowała. Uśmiechnęłam się, choć coś zaczęło mnie lekko niepokoić. Dlaczego mi to mówi?
Paragon pełen intryg
Wróciłam do domu pełna wrażeń i wdzięczności za te kilka dni odpoczynku. Jednak moja radość nie trwała długo. Kilka dni po powrocie dostałam maila od Anity. Była w nim krótka wiadomość: „Mam nadzieję, że wypoczęłaś. Do zobaczenia następnym razem! P.S. Załączam paragon na opłatę za pobyt, zgodnie z ustaleniami – 2000 zł.”
Moje serce zaczęło bić szybciej. Paragon? Jakie ustalenia? Przecież byłam u rodziny, u kuzynki, z którą wychowywałam się razem! Zaczęłam przeszukiwać swoją pamięć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nie było żadnych rozmów o opłatach. Jak to możliwe? Byłam pewna, że przyjechałam na zwykłe wakacje, jak do bliskich!
Napisałam do Anity, pytając o co chodzi. W odpowiedzi dostałam długą wiadomość, pełną formalnych zwrotów. Wyjaśniała, że jej dom to teraz „biznes” i że każdy gość – nawet rodzina – musi pokrywać koszty pobytu. Pisała, że przecież wszyscy o tym wiedzą, że to normalne i że nie może robić wyjątków. W jednej chwili nasza bliska więź zamieniła się w zimną transakcję.
Kłótnia i niezręczne zakończenie
Oczywiście, nie zamierzałam tak tego zostawić. Zadzwoniłam do niej, licząc na jakieś wyjaśnienia, ale zamiast spokojnej rozmowy, zaczęła się kłótnia. Anita zarzuciła mi, że jestem niewdzięczna i że wykorzystałam ją, traktując jej dom jak darmowy hotel. Krzyczała, że przecież o wszystkim mówiła, że było jasne, że to nie jest „zwykły” pobyt u rodziny. A ja? Ja byłam w szoku. Nie pamiętałam, by kiedykolwiek wspomniała o pieniądzach. Nasza rozmowa zakończyła się trzaskiem słuchawki.
Do dzisiaj nie wiem, co się tak naprawdę wydarzyło. Czy faktycznie przeoczyłam coś ważnego? A może Anita rzeczywiście traktowała mnie jak „turystkę” od samego początku? Kiedy myślę o tym, że to była moja kuzynka, z którą spędzałam wakacje w dzieciństwie, serce mi pęka. Ale wiem jedno – tej relacji już nic nie naprawi.
Comments are closed.